Wniosek o widzenia z chłopakiem w reszcie śledczym. Pytanie z dnia 02 listopada 2020 Witam jak mogę napisać wniosek o.widzenie z chłopakiem w raz z dzieckiem w Areszcie Śledczym z gory mowie ze chłopak siedzi juz 3 lata
Zobacz zdjęcia z dnia spędzonego w Areszcie Śledczym w LublinieAreszt budzi się do życia o Przejmujący dzwonek roznosi się po korytarzach pulsującym echem. Skazani mają kwadrans na pościelenie łóżek, posprzątanie, umycie się. W kranach jest tylko zimna woda. W lecie przyjemna, w zimie już nie. Później półgodzinny poranny apel. Oddziałowi sprawdzają w tym czasie stan cel. Czy nikt nie uciekł? Czy ktoś ma jakieś potrzeby? Czy są chorzy.– Raz w tygodniu do aresztu przychodzi stomatolog. W każdym oddziale jest lekarz odpowiedzialny za wizyty planowe. Do tego funkcjonuje ambulatorium, w którym rutynowe badania wykonuje się wszystkim trafiającym do aresztu oraz go opuszczającym. Do ambulatorium trafiają też tzw. stany nagłe. To około 20-30 osób dziennie. Najczęściej skarżą się na bóle brzucha i bóle w klatce piersiowej – opowiada kierownik ambulatorium (nazwiska, jak większość funkcjonariuszy podawać nie chce. Powód – strach. Nigdy nie wiadomo, czy po wyjściu na wolność osadzeni nie będą chcieli się mścić). Lekarze starają się traktować każde zgłoszenie poważnie. Nie bagatelizują najmniejszych nawet bolączek. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś naprawdę nie cierpi. Dlatego obok ambulatorium jest gabinet RTG, USG, można zrobić EKG. Dzięki takiemu wyposażeniu w sprzęt, diagnostyka zajmuje dosłownie moment, a więźnia nie trzeba wozić do szpitala. - Zdarzają się jednak pacjenci, którzy traktują wizyty u lekarza jako możliwość dodatkowego wyjścia z celi i porozmawiania z innym człowiekiem. Bywało, że niektórzy zgłaszali się bez większej potrzeby nawet kilka razy dziennie – mówi pani doktor. – Dla nich to rodzaj wizyt punkty rozkładu dnia to także posiłki. Śniadanie – godz. Obiad w samo południe. Kolacja o Jadalni nie ma. Za to w każdych drzwiach jest otwierane na zewnątrz okienko zwane pieszczotliwie „karmnikiem”. To przez nie więźniowie funkcyjni podają posiłki do celi.– Jedzenie jest dobre, nie można na nie narzekać – mówi 54-letnia Urszula, skazana za przemoc domową i znęcanie się na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności (jak twierdzi, zarzuty były wyssane z palca i właściwie nie wiadomo dlaczego sąd dał im wiarę). – Chyba nie zdarzyło się jeszcze, żeby jakiś posiłek mi nie smakował. Zresztą nie ma tu też problemów z zachciankami. Jak ktoś je ma, może zrobić zakupy w kantynie. Wybór w niej jest ogromy. Do tego dochodzą paczki od w lubelskim areszcie układany jest z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Poniedziałek. Śniadanie – manna na mleku, 110 g paprykarza szczecińskiego, chleb 150 g, herbata. Na obiad zupa ogórkowa, jajka – 2 sztuki w sosie z zielonym pieprzem, ziemniaki, surówka z kapusty czerwonej, herbata. Na kolację 150 g chleba, 25 g margaryny i 115 g pieczeni drobiowej. I znowu herbata. Kawę i herbatę można sobie zaparzyć też w celi, z czego więźniowie bardzo często korzystają. To właśnie wokół tych napojów kwitnie więzienne życie towarzyskie. – Osadzeni chyba najbardziej lubią rosół – zastanawia się szefowa kuchni. Oprócz niej i jednego funkcjonariusza, w kuchni pracują sami skazani. Roboty jest mnóstwo. Jeden obiad to 600 kilogramów ziemniaków. Teoretycznie wstępnie obiera je maszyna, ale potem trzeba wykrawać jeszcze oczka. Dlatego w kuchni w systemie dwuzmianowym pracuje w sumie 24 osadzonych. – Oprócz zwykłych posiłków codziennie przygotowujemy menu dla diet: wegetariańskiej, wegańskiej i korzystania z diet to także element rozrywki. Zdarza się, że więźniowie zgłaszają, że jednego dnia jedzą to „co wszyscy”, potem przechodzą na weganizm, wegetarianizm, a w końcu idą do lekarza skarżąc się na ból żołądka i prosząc o wypisanie diety żołądkowej. Po co?– Bo rozrywek w areszcie nie ma zbyt wiele – przyznaje mjr Krzysztof Wąsek, zastępca dyrektora Aresztu Śledczego w Lublinie. – Zgodnie z regulaminem każdemu osadzonemu przysługuje 60 minut spaceru dziennie. W nagrodę, np. za udział w wewnętrznych konkursach, czas spaceru może zostać wydłużony. Zamiast chodzenia w betonowej klatce wygrodzonej pięciometrowym murem wokół rachitycznego trawniczka, można też zostać „wyprowadzonym” na boisko do piłki ręcznej lub plażowej. Nie można za to ćwiczyć w celi. Dlaczego?– Bo nie mamy trenera i osadzeni mogą sobie zrobić krzywdę. Poza tym wykorzystują do ćwiczeń przedmioty, które ku temu nie służą – tłumaczy major punkt regulaminu jest jednak notorycznie łamany. W trzeciej celi, do jakiej zajrzałam, zobaczyłam takie właśnie nielegalne ćwiczenia. Leżący na podłodze mężczyzna opierał ręce na leżącej na podłodze szczotce i opierając się o nią przesuwał ręce w przód i w tył. Jak uświadomili mnie potem koledzy, to wyjątkowo trudne ćwiczenie. Mięśnie brzucha po kilku przesunięciach bolą nawet tydzień. Więzień, którego „podejrzałam” zrobił ich kilkadziesiąt. Bez najmniejszego i standardyOprócz tego pracownicy aresztu mają dla więźniów ofertę Stałe jej punkty to świetlice ze stołami do ping-ponga i piłkarzyków. Standard świetlic jest bardzo różny, jak zresztą całego lubelskiego aresztu. Pierwsze więzienne budynki wybudowano w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Każdy skazany ma przepisowe 3 mkw. przestrzeni, ale stare budynki to odrapane i niezbyt już czyste ubikacje, przejmująca duchota podczas upałów i nie najlepsze ogrzewanie zimą. Nic dziwnego, że od rana do wieczora roboty remontowe wokół tych budynków wrą. Osadzeni pracujący na wolności w zawodach budowlanych każdego dnia remontują kolejne fragmenty zakładu. Odnawiają stare drzwi, malują kolejną celę układając w niej glazurę i terakotę. Jakość prac jest bardzo wysoka. W zdecydowanej większości odpowiadają za nią doskonali fachowcy. – Do Lublina przyjechałem z więzienia w Anglii – mówi pan Artur, skazany za rozbój. Do wyjścia zostało mu jeszcze tylko 10 dni. – Nie ma co ukrywać, że warunki socjalne są tam o niebo lepsze. Za to tutaj jest bardziej swojsko. Jeśli musiałbym wybierać, mimo wszystko wybrałbym więzienie w Polsce. Nawet za kaszanką może się człowiek inne warunki panują w pawilonie oddanym do użytku w 2006 roku. Jest czysty, przestronny, nowoczesny. To w nim znajduje się też chluba aresztu – kaplica rzymskokatolicka i prawosławna wygrodzona z części świetlicy i otwierana żaluzją na pilota. Na ścianach wisi mnóstwo obrazów i ikon. Wszystkie pochodzą z przemytu. Część z nich jest podobno niezwykle cenna. Nie ma tu tylko tabernakulum. Dlaczego? Oficjalnie, bo ksiądz tak chciał. Nieoficjalnie, z obawy przed profanacją. Jej możliwość jest duża, bo więźniowie to bardzo różni ludzie. Niektórzy pobożni, inni traktujący udział w mszy jako dowód nawrócenia i chęci zmieniania całego dotychczasowego życia, na co później powołują się pisząc wnioski o przedterminowe warunkowe zwolnienie. – Kilka miesięcy temu, w trakcie nabożeństwa, sprawujący je kapłan został wezwany i musiał na chwilę wyjść z kaplicy. Gdy wrócił w buteleczce, w której powinno być wino była już tylko woda. Oczywiście żaden z więźniów nie przyznał się do samoobsługi – opowiada oddziałowy mający nadzór nad się dłużyTrudno wyobrazić sobie spędzanie 23 godzin dziennie w jednej celi z tymi samymi osobami. Osadzeni próbują porozumiewać się z innymi przy pomocy tzw. habet, czyli skręconych pasków papieru tworzących coś w rodzaju cienkiego patyczka, za pomocą którego z celi do celi przez kraty można przekazywać wiadomości, papierosy, czy herbatę opakowaną w papierowe pakieciki.– To, że w więzieniach nie dochodzi do wielu konfliktów to wyłącznie skutek dobrej pracy osobopoznawczej – mówi płk Jerzy Kopeć, zastępca dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Lublinie. – Trudno mi sobie wyobrazić zamknięcie na tak małej powierzchni nawet z kilkoma kolegami. Pewnie już po dobie zaiskrzyłoby. Wiele osób mówi, że siedzenie w więzieniu to luksus. Kiedy się nad tym zastanowić, to bardzo trudne psychicznie zachować względną równowagę? Pomagają wizyty u psychologa i telefony do rodziny (maksymalnie raz w tygodniu 10 minut, dłużej tylko w nagrodę). Jedną ze stałych rozrywek jest telewizor (maksymalnie 19 cali) i dekoder z 22 programami. Niemal w każdej celi jest też radio i konsola do gier. Niedozwolone są za to laptopy. Wszystko dlatego, że większość z nich ma wbudowane wi-fi, a skazani nie mogą kontaktować się ze światem zewnętrznym. Oprócz tego biblioteka, a w niej ponad 11 tysięcy egzemplarzy książek głównie wysłużonego już księgozbioru. Najlepiej „idzie” beletrystyka, sensacja i thrillery. Kryminały – niekoniecznie. – Najbardziej dokucza samotność – mówi Bożena, na wolności sprzedawca usług finansowych, w lubelskim Areszcie Śledczym przebywa od dwóch lat za wyłudzanie kredytów. Do wyjścia na wolność ma 1,5 roku. – Jest ciągła tęsknota za rodziną i przyjaciółmi. Gdyby nie ona, nie byłoby tak trudno. Po pierwszym bardzo trudnym okresie, kiedy zamyka się za tobą brama, można to sobie jakoś poukładać. Osobom bezdomnym czy tym, które, nie mają rodzin jest znacznie ze światem są widzenia. Osoby czekające na wyrok nie mogą mieć swobodnego kontaktu z rodziną. O ich ewentualnych widzeniach decyduje sąd lub prokuratura. Skazanym odsiadującym karę w zakładzie karnym typu zamkniętego przysługują dwa godzinne widzenia w miesiącu. W zakładzie karnym typu półotwartego – trzy godziny. Skazani mogą widywać się z bliskimi w sali widzeń lub przez tzw. pleksę lub telefon. W nagrodę mogą otrzymać widzenia bez osoby dozorującej, widzenia w oddzielnym pomieszczeniu bez osoby dozorującej, dłuższe widzenie oraz dodatkowe 60-minutowe widzenia. Hej ho, hej ho do pracy by się szłoPomocna w znoszeniu odosobnienia jest też praca. Grupa około 70 szczęśliwców może pracować na wolności. Zatrudnia ich firma drobiarska i firma produkująca okna. Inni pracują na terenie aresztu. Niektórzy odpłatnie. Otrzymują najniższe wynagrodzenie - 1600 zł brutto. – Pracuję od dwóch lat i właśnie od tych dwóch lat żyje mi się znacznie lepiej. Mam po co wstawać rano. To taka namiastka normalnego życia – przyznaje Roman, w więzieniu introligator, skazany za rozboje i wyłudzenia. Odsiedział już 4 lata i 3 miesiące. Do końca kary zostały mu jeszcze 4 lata. Wkrótce zacznie ubiegać się o warunkowe zwolnienie. – Gdyby nie praca, byłoby naprawdę ciężko. Nie wiem, jak bym to wytrzymał. Oprócz zajęcia namiastką wolności są też przepustki. Nie można na nie jednak bardzo liczyć. Człowiek czeka , planuje co zrobi, z kim się zobaczy, a potem wszystkie przepustki są cofane i wpadasz w psychiczny dół.– Dlaczego są cofane? – To chyba jedna z najgorszych praktyk więziennych: odpowiedzialność zbiorowa. Kiedy ktoś jest na niepowrocie (nie wraca z przepustki we wskazanym czasie – przyp. red.), wszystkie przepustki są cofane. Za karę. To okropnie niesprawiedliwe. Coś mocniejszego?Tajemnicą poliszynela jest to, że do aresztu trafiają alkohol i narkotyki. – Byłbym ślepy przyznając, że ich nie ma. Robimy jednak wszystko co w naszej mocy, żeby trafiały tu jak najrzadziej – mówi major Wąsek. – Te i inne nielegalne przedmioty trafiają do aresztu najczęściej w paczkach. Każda paczka jest więc dokładnie sprawdzana. Kontrabandę znajdujemy najczęściej w butelkach z płynami. Narkotyki mogą być ukryte w listach, a tych z aresztu każdego dnia wychodzi i przychodzi kilkaset. Przed wysłaniem cała korespondencja podejrzanego jest czytana. W zależności od etapu prowadzonej przeciwko niemu sprawy – przez prokuratora lub sędziego. Po skazaniu zainteresowanego wszystkie listy mogą być czytane przez pracowników aresztu. Mogą, ale czytane są tylko niektóre, bo żeby przejrzeć wszystkie trzeba byłoby zatrudnić dodatkowych kilka osób. Ponieważ w więzieniach w całej Polsce zdarzały się też afery ze strażnikami, którzy za odpowiednią zapłatą dostarczali więźniom nielegalne rzeczy, nawet oni muszą się liczyć z kontrolami i przeszukaniem. Poddawani są im głównie ci, na których pada podejrzenie. Jak mówi Wąsek, na szczęście doniesienia sprawdzają się wyjątkowo znaleźć nielegalne przedmioty cele są regularnie przeszukiwane. Robione jest to wtedy, gdy skazanych nie ma w środku. Przebywają wówczas w świetlicy lub idą na spacer. W poszukiwaniu narkotyków funkcjonariuszem pomagają dwa mieszkające w areszcie psy. Życie w areszcie przy Południowej zamiera po godzinie 20. Po apelu wieczornym więźniowie mają wolny czas do Potem wyłączany jest prąd. Czas na sen zapisano w regulaminie na od do
Początkujący. Posty: 28. Nie stawienie się z Areszcie Śledczym. Witam, Dostałem bilet by stawić się do AŚ za tydzień w piątek w celu odbycia kary pozbawienia wolności (mniej niż 5 miesięcy). W bilecie nie była podana dokładna godzina, także mogę stawić się nawet o 15:59 bo tylko do 16 "wpuszczają". Jeżeli jednak bym się
Od ponad 300 dni nasze koleżanki, dziennikarki Biełsatu, Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa, są więzione za to, że pokazały ludziom prawdę o działaniach reżimu. W lutym tego roku zostały skazane na dwa lata pozbawienia wolności, a w czerwcu przewiezione do kolonii karnej w Homlu, gdzie odbywają swoje dziennikarek Biełsatu. Zdj. Kaciaryny, dziennikarz Ihar Iljasz, i mama Darii, Natalla Cierabilenka, opowiedzieli nam o tym, jak wygląda codzienność ich najbliższych w nowej rzeczywistości, co robią w wolnym czasie i o czym piszą w kontakty z bliskimiOd czasu zatrzymania dziennikarek 15 listopada 2020 roku Natalla mogła spotkać się z córką tylko trzy razy: dwa razy, gdy Dasza przebywała w areszcie śledczym – po wyroku i apelacji, a 25 sierpnia udało jej się otrzymać pozwolenie na czterogodzinne widzenie w kolonii.– Teraz czekamy na dłuższe widzenie, ale we wrześniu nie wydali nam zezwolenia. Czekamy na październik, ale nie wiem, czy spotkanie będzie możliwe – mówi pani momentu przeniesienia do kolonii Iharowi Iljaszowi udało się dwukrotnie spotkać z żoną. Na początku lipca otrzymali zgodę na krótką, czterogodzinną wizytę, a w sierpniu na dłuższą, widzeń, bliscy mogą komunikować się z dziewczynami przez telefon i wideorozmowy.– Jest mi lżej od momentu, gdy Dasza została przeniesiona do kolonii. Teraz możemy od czasu do czasu porozmawiać przez telefon. Czekanie na pierwszy telefon bardzo mnie stresowało. Teraz regularnie, raz w tygodniu, rozmawiamy przez telefon, a dwa razy w miesiącu mamy wideorozmowy przez Viber, raz z jej siostrą i raz ze mną – mówi mama długość połączeń z kolonii jest bardzo ograniczona. Ponadto w trakcie rozmowy obok osadzonej stoi pracownik kolonii. W takich warunkach nie jest komfortowo prowadzić rozmowę, a połączenie trwa nie więcej niż pięć, siedem minut, choć dobrze, że w ogóle jest taka połączenie mogło dojść do skutku, osadzona musi najpierw napisać oświadczenie, że chce zadzwonić do konkretnego członka rodziny, podać dane. Harmonogram połączeń jest zwykle zatwierdzany na początku miesiąca.– Istnieją dość surowe zasady dotyczące połączeń – mówi mąż Kaciaryny. – Na przykład, jeśli dzwoni do mamy, to jej tata nie może w ogóle włączyć się do rozmowy, jest to surowo zabronione. Oznacza to, że można rozmawiać tylko z osobą, która została wskazana w oświadczeniu połączenia. Nawet odgłosy słyszane w tle mogą być podstawą do przerwania zauważył również, że w kolonii sytuacja w zakresie komunikacji i korespondencji jest o wiele lepsza niż w areszcie śledczym czy w więzieniu w Żodzinie, gdzie bywało, że przez dwa tygodnie nic nie docierało.– Tutaj mamy listy i telefony, cały czas coś przychodzi i to dość szybko. Zdarza się, że list nie przechodzi z powodu cenzury, ale to dość dziennikarek podkreślają, że ciągła korespondencja jest możliwa tylko z rodziną.– Dasza dostaje wszystkie listy od nas, a do nas przychodzą od niej. Ale jeśli chodzi o listy od przyjaciół i kolegów, to nie jest najlepiej, większość z nich nie w ogóle nie dociera. Zadzwonili do mnie jej przyjaciele i powiedzieli, że piszą, ale nie dostają odpowiedzi. Prawdopodobnie administracja niszczy te listy po to, by dziewczyny nie czuły się wspierane i myślały, że wszyscy o nich zapomnieli – wyjaśnia pani korespondencji u Kaci wygląda podobnie: po przeniesieniu do kolonii karnej liczba listów od kolegów i innych osób gwałtownie zmalała.– O ile kiedyś przychodziły całymi chmarami, setkami, o tyle teraz niewiele listów w ogóle dociera. Mało prawdopodobne jest, że mogło się to tak nagle zmienić – raczej są one po prostu „odsiewane” – mówi rozmów telefonicznych i listów, komunikacja odbywa się za pośrednictwem prawników. Prawnik odwiedza Kaciarynę raz w tygodniu, taką zasadę rodzina wprowadziła na samym początku. To już piąty pełnomocnik dziennikarki: trzem poprzednim odebrano licencje, a jeden sam wycofał się z procesu pod pracy w koloniiKacia i Dasza mieszkają w kolonii w dużych celach z piętrowymi łóżkami, gdzie atmosfera przypomina nieco koszary wojskowe. Muszą być ubrane w specjalny uniform dla więźniów. Jest to oficjalny strój, na którym naszyta jest metka ze zdjęciem, artykułem, za który zostały skazane oraz datą początku i końca wyroku. Więźniowie w kolonii mają również obowiązek pracować. W koloniach kobiecych więźniarki zajmują się najczęściej szyciem jest „zatrudniona” jako modelarka. Jak mówi jej mama, w tej pracy nie ma odpoczynku, jest się w ciągłym ruchu. Daria pracuje przy dużym stole, prasuje wzory, obrysowuje kredą niektóre szczegóły ubrań. Ale jest szczęśliwa, że nie musi pracować przy maszynie do z kolei, pracuje w fabryce krawieckiej na hali produkcyjnej. Tam zszywają drobne elementy odzieży dla różnych agencji rządowych.– Zamówienia się zmieniają. W czasie, gdy rozmawialiśmy z nią na początku lata, szyli elementy umundurowania dla kadetów Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych – wspomina i Dasza pracują w różnych oddziałach, ale czasami spotykają się podczas rotacji w kolonii w pełnym wymiarze godzin przez sześć dni w tygodniu, w tym w soboty. Czasami muszą pracować też w niedziele. Harmonogram pracy jest ułożony na dwie zmiany, które następują po sobie naprzemiennie: jeden tydzień na pierwszej zmianie, a następny na więźniarki powinny po godzinach pracy mieć czas dla siebie. Zwykle jednak są one obciążone dodatkowymi pracami, takimi jak sprzątanie pomieszczeń, terenu czy przebieranie pracę na produkcji otrzymuje się płacę minimalną.– Dasza chwaliła się swoją pensją, chciała nawet pokazać kwit wypłaty. Jej wynagrodzenie podczas „stażu” wynosiło 41 rubli (ok. 64 złote – . Z tej pensji potrącili 30 rubli, nie wiem dokładnie za co, chyba za zakwaterowanie. Zostało jej 10 rubli – opowiada matka i nowy zawódOsadzone mają możliwość zdobycia dodatkowego zawodu w kolonii. Od 1 września Kacia została zapisana do szkoły zawodowej, gdzie uczy się zawodu fryzjerki. W swoich listach Kacia pisze, że proces nauczania sprawia jej przyjemność.– To odwraca jej uwagę od ogólnej smutnej rzeczywistości. Kacia podchodzi do tej nauki nawet nieco entuzjastycznie. Ale szkolenie nie zwalnia jej z głównej pracy: pracuje całą zmianę, a potem idzie na zajęcia – mówi również chciała się uczyć, miała rozpocząć naukę szycia, ale ponieważ zagubiono wymagany dokument, nie będzie mogła kontynuować w czasie wolnym…Oprócz nauki i pracy, Kacia stara się znaleźć czas na listy.– Poprosiła mnie, żebym przeprosił tych, którym nie może odpowiedzieć od razu, bo teraz jest dużo mniej czasu na pisanie odpowiedzi. To zupełnie nie tak, jak w areszcie śledczym, gdzie można pisać listy od rana do nocy – mówi mąż się też znaleźć czas na czytanie. Więźniarki mają możliwość odwiedzenia biblioteki raz na kilka tygodni. Jak mówi Ihar, dla Kaci przebywanie wśród regałów wypełnionych książkami to odpoczynek, bardzo ją to uspokaja. Ostatnią jej lekturą był drugi tom „Archipelagu Gułag” Sołżenicyna, a w ostatnim liście przysłała cytat z niego, który utkwił jej w mówi mama Daszy, w wolnym czasie dziennikarka również pisze listy, dużo czyta, stara się czymś zająć., chodzi na siłownię i w ogóle stara się prowadzić aktywny tryb życia.– Dasza czasami przysyła mi swoje rysunki, ale nie tak często jak z aresztu śledczego. Ostatnio, kiedy późno w nocy szli z pracy i zobaczyła na niebie piękny księżyc, chciała go narysować i wysłać do mnie – wspomina pani się dzielnieMimo wszystkich trudności, jakie dziennikarki przeszły w tych miesiącach, nie tracą one pani Natalli, Dasza już się oswoiła się z sytuacją. I była bardzo szczęśliwa, że po areszcie śledczym, ciągle przebywała na zamkniętej przestrzeni, zobaczyła niebo i kwiaty.– Tak długi pobyt w areszcie śledczym przez był dla nich bardzo trudny – że córka kocha wolność i nie lubi być od nikogo zależna.– Dlatego bywa, że jest jej tam ciężko. Ale niczego nie żałuje. Za każdym razem, gdy ją o to pytam, zawsze mi mówi: „Mamo, nawet nie próbuj mówić mi czegoś takiego, bo ja szłam, wiedząc po co idę” – pani Natalla przywołuje słowa mówi mama Daszy, w trakcie pobytu w więzieniu dziennikarka nawiązała kontakt z chłopakiem, który stała się dla niej bardzo bliski. Wspierają się wzajemnie i będą się ze sobą komunikować również po wyjściu na również jest w pogodnym nastroju i w dobrej kondycji emocjonalnej i fizycznej. Jak twierdzi Ihar, wierzy ona w swój wybór, wierzy, że pokona wszystkie trudności i będzie mogła godnie przejść dalszą drogę.– Osobiście ogromnie podziwiam Kacię, nieprzerwanie. I często mówię jej w o tym listach, że podziwiam ją za jej odwagę, uczciwość. Jestem z niej niezmiernie dumny – mówi mąż jak wielu więźniom politycznym na Białorusi, naszym koleżankom kilkakrotnie proponowano napisanie prośby o ułaskawienie, ale dziewczyny za każdym razem odmawiały wciąż udowadniając, że są niewinne i zostały skazane że nasze koleżanki Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa zostały zatrzymane 15 listopada 2020 roku za prowadzenie relacji na żywo z brutalnego rozproszenia zgromadzonych na akcji upamiętniającej zamordowanego Ramana Bandarenkę, kiedy to służby zniszczyły miejsce pamięci stworzone przez mieszkańców Mińska. Kaciaryna i Daria zostały oskarżone o „organizację i przygotowanie działań rażąco naruszających porządek publiczny” (art. Kodeksu Karnego Białorusi).18 lutego 2021 roku sędzia sądu okręgowego dzielnicy Frunzenski Rajon w Mińsku Natalla Buhuk skazała dziennikarki na dwa lata pozbawienia wolności w kolonii o zaostrzonym ksz/
Nowosolskiej oraz w Baranowie i Rosnowie. W areszcie funkcjonuje szpital (oddziały: chorób wewnętrznych, obserwacji sądowo-psychiatrycznej, dermatologiczny) i ośrodek diagnostyczny. W sali widzeń znajduje się 38 stanowisk i 4 stanowiska do udzielania widzeń w sposób uniemożliwiający bezpośredni kontakt z osobą odwiedzającą.
Zasady udzielania widzeń w Areszcie Śledczym w ŁodziWidzenia ze skazanymi i tymczasowo aresztowanym odbywają się według następującego grafiku: Skazani poniedziałek – osadzeni skazani z nazwiskami na litery od A do J; wtorek – osadzeni skazani z nazwiskami na litery od K do O; środa – osadzeni skazani z nazwiskami na litery od P do Ż; Tymczasowo aresztowani czwartek – osadzeni tymczasowo aresztowani z nazwiskami na litery od A do L; piątek – osadzeni tymczasowo aresztowani z nazwiskami na litery od Ł do Ż; osadzeni zatrudnieni – niedziela Widzenia udzielane są w godz. 9:00 – 15:45; podanie o ich udzielenie przyjmuje się od godz. 8:15 do godz. 13:00. Widzeń nie udziela się: 1 stycznia, I dnia Świąt Wielkanocnych, 3 maja, 1 listopada, 25 grudnia. Osadzenia skazani, wobec których stosowany jest środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania w innej sprawie traktowani są jak tymczasowo aresztowani. Dodatkowe widzenia przysługujące z tytułu sprawowania prawnej lub faktycznej opieki nad dzieckiem do lat 15 realizowane są od poniedziałku do środy oraz w niedzielę. Widzenia dla osadzonych zatrudnionych nieodpłatnie na stanowiskach porządkowych w oddziałach mieszkalnych realizowane są od poniedziałku do piątku oraz w niedzielę z uwzględnieniem powyższego podziału na osadzonych skazanych i tymczasowo aresztowanych. więcej : adwokat Tomasz Murgrabia
Reklama. Z informacji przekazanych przez portal Spotted Lublin wynika, że w tym samym dniu dwóch osadzonych w Areszcie Śledczym w Lublinie targnęło się na swoje życie. Do tragicznego
Do kogo należy się zwrócić o zgodę na widzenie osoby przebywającej w areszcie? Po pierwsze musi Pani ustalić, jaka prokuratura prowadzi sprawę partnera, kto wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, jest to ważne, ponieważ jeżeli Pani partner jest w areszcie to, by otrzymać zgodę na widzenie, musi Pani udać się do prokuratora prowadzącego jego sprawę, by taką zgodę wydał. Jeżeli zna Pani tylko miejsce przebywania, to proszę zadzwonić do tego aresztu, podając jego imię, nazwisko i imię ojca i wyjaśnić, jaka jest sytuacja, żeby podali Pani, w gestii jakiej prokuratury się znajduje i do jakiej sprawy (tzn. sygnaturę, jeżeli się uda). Po sygnaturze ustali Pani odpowiedni DS (wydział prokuratury) i prokuratora prowadzącego sprawę, chyba że powie to Pani administracja aresztu. Mogą być problemy ze względu na ochronę danych osobowych, ale może się uda. Jak przebiega procedura widzeń w areszcie? Jeżeli otrzyma Pani informacje, to należy jechać do aresztu i zgłosić się do biura przepustek w oznaczonych godzinach. Wcześniej należy dowiedzieć się, w jakie dni w tym areszcie są widzenia. Może się okazać, że są np. 2 razy w tygodniu. Należy zgłosić się w ten dzień do biura przepustek ze zgodą z prokuratury i czekać na swoją kolej wejścia do AŚ. Prokurator decyduje, czy otrzyma Pani widzenie przy stoliku, czy przez telefon (tzn. za szybą, a rozmowa odbywa się przez telefon). Widzenie trwa 60 minut. Przysługuje ono Pani raz na miesiąc. Czy osobie aresztowanej można przekazać produkty żywnościowe lub ubrania? Jeżeli odbywa się ono przy stoliku, to można w czasie jego trwania przekazać produkty żywnościowe zakupione w kantynie. Jeżeli Pani partner pali, to może mu Pani w kantynie kupić papierosy, ale nie może Pani ich przywieźć z domu. Nie wiem, czy w chwili aresztowania partner miał jakieś pieniądze ze sobą; jeżeli nie, to może Pani w biurze przepustek lub na konto AŚ wpłacić pieniądze na tzw. wypiskę. Należy przy tym pamiętać, że 50% wpłaconej sumy zostanie przekazane na tzw. kasę żelazną – pieniądze, które otrzyma dopiero po wyjściu. Za pieniądze z wypiski może dokonywać zakupów w kantynie. Jeżeli chce Pani mu przekazać paczkę żywnościową lub ubrania, to partner musi Pani wysłać talon na taką paczkę. Talon taki otrzyma od wychowawcy w AŚ. Bez talonu nie może mu Pani ani wysłać paczki, ani przywieźć ze sobą. W talonie na ubrania muszą być dokładnie opisane konkretne rzeczy i ich ilość – np. spodnie długie szt. 2, itd. Paczka żywnościowa przysługuje raz na kwartał, nie może być cięższa niż 5 kg. Nie może zawierać przedmiotów w szklanych opakowaniach, wyrobów tytoniowych. Kto będzie mógł przeczytać list zaadresowany do osoby przebywającej w areszcie? Może Pani pisać listy do partnera, ale będą one przechodziły przez cenzurę – czyli jeżeli Pani napiszę na adres aresztu, to z aresztu najpierw trafią do prokuratora, który go przeczyta i ewentualnie ocenzuruje, jeżeli będzie zawierał treści zabronione, a dopiero po tym trafi do aresztu, gdzie przekażą go Pani partnerowi. Dlatego trzeba się liczyć, że list taki będzie szedł ok. 2 tygodnie. Taką samą drogę pokonają listy od partnera do Pani. Może Pani także ustanowić adwokata dla partnera. Jeśli masz podobny problem prawny, zadaj pytanie naszemu prawnikowi (przygotowujemy też pisma) w formularzu poniżej ▼▼▼ Zapytaj prawnika - porady prawne online .
. 85 73 266 408 22 417 182 40
jak wygląda widzenie w areszcie śledczym